literature

APH - Disneyland +02+

Deviation Actions

alicja94's avatar
By
Published:
2K Views

Literature Text

Język kolegów Felka nie jest niestety zbyt spójny z rzeczywistością. Jeszcze by wyszło, że znam za dużo przekleństw ;P

anyway, enjoy part 2



- Oh Damnit! To pociąg czy shaker?! – Arthur trzymał się za usta i ciekawie zmieniał kolory.
- To jest PKP… A tyś się luksusów spodziewał? – odpowiedział mu Feliks z drugiego końca przedziału gdzie się zapobiegawczo ewakuował.
- No… nie, ale myślałem, że po Twoich drogach już nic mnie nie zaskoczy. – Feliks puścił tą obelgę względem jego dróg mimo uszu.
- Echhh, łap. – rzucił mu foliówkę – jak masz rzygać to przynajmniej nie na podłogę lub, tym gorzej – 'dla ciebie' dodał w myślach – na mnie.
Dalej jechali w ciszy. Jeden milczał bo gdyby tylko otworzył usta wylałoby się z nich coś zupełnie innego od potoku słów. A drugi… po prostu nie miał ochoty, rozmyślał nad jutrzejszym dniem w świecie magii i bajek a także sposobem na zniesienia towarzystwa Anglika prze ca-

Drzwi do przedziału otworzyły się (a raczej zostały gwałtownie otwarte) z hukiem i do środka wtargnęło trzech łysych byczków z kolorowymi szalikami. Kolor twarzy Arthura zatrzymał się na czymś pomiędzy zielenią a fioletem i cały czas ciemniał. Feliks spojrzał na Anglika za zaciekawieniem zastanawiając się czy ten oddycha. Zaraz jednak jego uwagę przykuli nowoprzybyli.
- Feliks?! Nie wierzę! Kopę lat stary! – blondyn zniknął w niedźwiedzim uścisku jednego z nich. Kiedy się wyswobodził już wiedział z kim ma do czynienia.
- Jezus, Ryba! Tak jakby, co Ty tu robisz?! – Polak nie mógł ukryć uśmiechu.
-  A wiesz… wakacje są to jedziemy z chłopcami… powyrywać – mrugnął do Felka porozumiewawczo. – Pierwszy lepszy pociąg i jazda. A ty?
- Aaa… jadę na wycieczkę – zmieszał się Polak.
- Taa, Feluś, wycieczkę – Ryba znowu do niego mrugnął – No ale dobra, nieważne, Ty masz swoje sprawy, ja mam swoje i jedziemy jednym pociągiem. Może by to jakoś uczcić, co?
- Kurde Ryba, sorry, ale totalnie nic przy sobie nie mam… - w blondynie zaczynała się odzywać ta sławna polska gościnność.
- Nie ma sprawy mały, my jesteśmy w pełni zaopatrzeni! – Ryba wyciągnął kilka szklanych butelek z podejrzliwie mętnym płynem i rzucił jedną Felkowi – Trzymaj, Twoje ulubione.
- O żesz, Ty to zawsze wiedziałeś co lubię – uśmiechnął się Felek na wspomnienie wspólnej produkcji bimbru – A co tam u dziadka? Nadal eksperymentuje?
- No wiesz dziadek… Już nie eksperymentuje – na twarz dresa padł cień.
- Ojej, przykro mi… - blondyn na tyle znał Rybę, żeby domyślić się o co chodzi.
- Na szczęście zdążył mi przekazać wszystkie receptury więc teraz monopol jest mój – wyszczerzył się Ryba – Ale zostawmy to i wypijmy za spotkanie.

Podczas gdy dwaj kumple rozwodzili się nad niespodziewanym spotkaniem powoli obalając kolejne butelki samogonu dwa pozostałe dresiki zainteresowały się Arthurem. Anglik niezbyt świadomy co dzieje się wokół przyłożył czoło do chłodnej szyby i starał wyobrazić sobie coś miłego. Cokolwiek, byle z dala od tego pociągu. Niestety, nie dane mu było odpocząć. Z jednej strony był molestowany przez Buta, który siedząc naprzeciwko machał nogami i co chwila uderzał go w kolano. Obok niego natomiast usadowił się aż nazbyt rozmowny Romuś. Romuś mógł mówić nawet do ściany, byle mu tylko nie przerywała. Natomiast Buta Arthur trochę denerwował. Ta jego bierność była zbyt nienaturalna.
- Ej, Feluś, ten Twój koleżka jest jakiś lewy… - poskarżył się Polsce – Taki jakiś zielony i nic nie mówi…
- To Angol. – odpowiedział my Feliks jakby to wyjaśniało wszystko.
- No tak… - najwyraźniej wyjaśniało.
- Oj tam, nie słuchaj Buta – Romuś włączył się do rozmowy – bardzo on fajny. A ten jego kolor… Przypomina mi jak u nas na wsi sialiśmy ziemniaki. Podczas spulchniania ziemi czasem wychodziły na wierzch takie zielonoszare gąsienice. To my je ciach! Widłami, na zawody i wypływał z nich taki brązowy płyn. No po prostu mega, musiałbyś sam zobaczyć. Ale jak już posadziliśmy te ziemniaki….
- Dobra, dobra Romuś, jak posadziliście ziemniaki to szliście pić, nie? – Ryba wiedział jak uciszyć swojego kumpla. Wcisnął mu w rękę butelkę i osobiście przypilnował, żeby ten ją opróżnił. Wkrótce cała czwórka (nie wliczając Arthura oczywiście) była już całkiem wesoła i z rozrzewnieniem wspominała stare dobre czasy na warszawskiej Pradze. Jak to się pisało na murach i przesiadywało w Skaryszaku.

Około północy Romuś znowu wystartował do Arthura. Bo siedział taki sam to go było trzeba pocieszyć, nie? A więc zaopatrzony w butelkę pierwszej klasy bimbru przysiadł się do Anglika i zaczął go gorliwie namawiać do spróbowania. Niestety ten widząc jakiś mętny płyn w podejrzanej, nieoznakowanej butelce wyobraził sobie tysiąc rzeczy które mogą stanowić jej zawartość i… jego nadwyrężony żołądek tego nie wytrzymał. Blondyn wybiegł z przedziału jakby goniło go stado Francisów i skierował się do pociągowej toalety, co swoją drogą nie było zbyt dobrym pomysłem.
Romuś nie zniechęcił się, ale jakoś nie chciało mu się biec za Angolem. Ściany odrobinę się ruszały więc nie było pewności czy trafi z powrotem.
- On naprawdę jest jakiś lewy – Romuś poskarżył się Polsce. Ten jednak nazbyt zajęty tarzaniem się po podłodze zignorował go. Tak samo zignorował też fakt zniknięcia kolegi. To znaczy, gdzieś tam mu świtało, że kogoś brakuje. Ale kogo i o co chodzi to nie widział. A więc olał ten fakt i oddał się  degustacji kolejnych butelek alkoholu.
Klient nasz pan D:
Ale się meczę pisząc to. Serio, każcie mi najpierw wymyślić całość i dopiero pisać, a nie na odwrót >_< Albo odwódźcie mnie od pisania :XD:
albo motywujcie i dawajcie pomysły, mówię cąłkiem serio! Bez was tego nie skończę, a 2gi rozdział jest już wielkim sukcesem :la:

Hetalia (c) Himaruya

Disneyland +01+ [link]
Disneyland +02+ [here]
Disneyland +03+ [link]
© 2009 - 2024 alicja94
Comments158
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
olalaseq's avatar
Niezłe teksty uśmiałam się ( na początku wyuchłam dziwnym śmiechem i wystraszyłam siostrę)